O ludziach dla ludzi…
Muszę od razu do tego się odnieść bo potem zapomnę i będzie już kicha… odgrzewany kotlet.
Już wcześniej powiedziałem sobie, że nie będę poruszał spraw zawodowych w blogu o ultrakolarstwie, ale tym razem znowu muszę… chcę. Robota… po wojskowemu wróć… praca ma niestety nieodzowny wpływ na moje przygotowania, treningi tym bardziej, że spędzam tam 1/3 mojego życia i niby nic, niby nic się nie stało … ale jednak.
Gdzieś kiedyś w telewizji usłyszałem stwierdzenie, że o zmarłych albo się mówi dobrze albo w ogóle. Ja tą tezę przeniosłem na inne aspekty życia, pracę, życie towarzyskie, znajomych itp. O ludziach mówi się albo dobrze albo w ogóle więc jak dobrze te koniecznie trzeba to poruszyć.
Góra z górą a człowiek z człowiekiem…
Dyrektor Wojciech bo o nim mowa w piątkowe popołudnie pożegnał się ze mną, z nami. Niby Dyrektor… nie ten, będzie następny. Nic bardziej mylnego bo gość miał w sobie coś czego nie można powiedzieć o wielu innych dyrektorach z którymi współpracowałem. Przyjmował mnie do pracy to raz, ale można się było się z nim dogadać. Mam wrażenie, że nadawałem z nim na jednej fali, otrzymałem od niego mega zaufanie bo polegał na moim zdaniu co w dzisiejszych czasach jest już rzadkością. Pracowaliśmy jakieś 13 lat temu w jednej firmie ale nigdy nie mieliśmy okazji się poznać i szkoda i tym bardziej jest mi niezwykle miło, że te 6 miesięcy mieliśmy okazji współpracować. Wydaje mi się… hm… nie jestem pewien, że tacy ludzie to dinozaury, że już ich nie ma, że albo umierają śmiercią naturalną albo po prostu odchodzą. Ta firma, która mu zaufa, która go zatrudni zyska mega pracownika. Ja co do kulis zwolnienia wypowiadać się nie będę… nie mój cyrk nie moje małpki… chodź ten kto mnie zna to wie, co teraz mogę przeżywać bo bardzo lubię o takich rzeczach mówić wprost.
Gość musiał wpłynąć na mój charakter bo nawet gdy teraz piszę o nim parę zdań opieram się chwilami o oparcie fotela i rozmyślam na ten cały temat. Z jednej strony coś się kończy a coś zaczyna.
Chłop ma jaja do ziemi…
Dlaczego jednak o tym piszę? Ponieważ ten ów Dyrektor zrobił coś czego 99,99% menadżerów wyższego wykwalifikowanego stopnia nie miała odwagi by zrobić. Fakt faktem, dostał bumagę. Pierdalnięcie musiało być ostre a szok wielki… myślę, że 99,9% osób pracujących zawodowo, wstała by od biurka, wyszła i nigdy więcej by nie wróciła. Co więcej „obluzgałaby” wszystkich dookoła i tyle w temacie… Przypuszczam, że wręczona bumaga była bez świadczenia pracy więc można było skoczyć gdzieś na rowerek, wakacje, odpocząć, zrelaksować się i ruszyć na podbój poszukiwania pracy.
Chłop miał jaja do ziemi, po kilku dniach wrócił do pracy to raz… zarchiwizował dokumenty to dwa… biegał po piętrach z obiegówką to trzy… i pożegnał się z nami, ze swoim zespołem jak prawdziwy szef. Klasa sama w sobie!
Puenta, która dotyczy wszystkich dziedzin życia ale też ultrakolarstwa. Bądź człowiekiem, pomagaj na trasie, ciągnij jak inny nie ma siły, oddaj dętkę jeśli ktoś potrzebuje, podziel się bidonem, daj batona bądź kurwa człowieka a jestem wręcz pewien, że kiedyś, ktoś, gdzieś napisze kilka zdań o Tobie tak jak ja o Dyrektorze Wojciechu….
Najnowsze komentarze