Te miesięczne przerwy i wrzutki na bloga stały się już moją domeną ale wszystko idzie zgodnie z planem. Gdym jednak mógł kupić czas, gdyby można było kupić czas to ja zrobiłbym to właśnie teraz i pewnie nie wydałbym na to każdych pieniędzy ale te parę złociszy na pewno bym uzbierał. Wszystkie przygotowania idą zgodnie z planem także nie mam się o co martwić. Pewnie można by było trochę więcej pojeździć ale na chwilę obecną wystarczy. Rozliczy mnie pewnie z tego pierwszy start który jest już za niespełna trzy tygodnie ale o tym za chwilę… to jest jedna z ciekawszych wypraw która się szykuje a że jadę do Marka Kreta na Śląsk to frajda jest niesamowita.
Trochę Piotr zrobił mi przytyk, że za dużo piszę o pracy a za mało o rowerach. Ma chłopak prawo bo po pierwsze jest moim głównym motywatorem a po drugie to logo jego firmy wożę na koszulce także wstydu nie może być.
Piotr wybacz ale niestety praca jest częścią moich przygotowań także parę zdań muszę zawszę naskrobać. Spędzam tam praktycznie większość mojego życia a że atmosfera jest przednia także muszę… Zresztą sam wiesz, że zawodowca nigdy ze mnie nie będzie także pisania o watach, dżulach, maga watach czy innych takich jest dla nie niezwykle trudna bo się po prostu na tym nie znam
Mój cykl przygotowań jest jasny, prosty i przede wszystkim przejrzysty… siła razy tempo razy jazda ma dać dobre przygotowanie. A to właśnie zaczęło działać. Działać zaczęło przygotowanie z dwóch ostatnich lat. Szybciej pokonuje dystanse i średnia prędkość przy ogólnym zmęczeniu … podobno to wydolność jest dużo, dużo wyższa. Takie 25, 26 km/h średniej prędkości to jest dla mnie standard i porównując to do okresu chociażby sprzed roku to jest mega postęp.
Wracając do początku to szukam w każdym dniu wolnych minut. Uciekam przed korkami i bynajmniej nie tymi od butelki bo „chlanie” zakończyłem już dawno temu chociaż ostatnia „warszawska przygoda” dała mi dużo do myślenia. Puściły lejce i to po całości ale było minęło… poszła krowa niech idzie łańcuch… i wiele, wiele innych przypowieści. Ci co mnie znają wiedzą, że nigdy się nie oszczędzałem i jak leciałem to po całości i tak też poleciałem…
W tych szukaniu minut bardzo pomógł mi mój szef. Zarówno ten bezpośredni jak i ten pośredni. Wielkie dzięki za zaufanie! Przedstawiłem całą wizję planu ultrakolarskiego. To był ślinotok ale szczera prawda. I jak tak prowadziłem monolog to w końcu zatrzymałem się na chwilę bo myślałem, że przeginam. W gabinecie nastała kilkusekundowa cisza… – usłyszałem tylko – mów Maciej mów ja Ciebie uważnie słucham… i słuchał i cieszę się bardzo bo uwieńczeniem tego była zmiana godzin pracy. Pierwszy raz … wróć drugi raz – pierwszy był Piotr – ktoś na mnie postawił, ktoś mi zaufał, ktoś pomaga mi bezinteresownie realizować mój plan. Co do tematów w pracy to muszę mieć je ogarnięte ale z tym nie ma problemu i od 1 maja 2018r. urwałem godzinę i pracuję tylko do 15 tej co pozowała mi wygospodarować dodatkową godzinę na treningi. Generalnie jest moc i jest siła.
Najnowsze komentarze