Projekt „Z trój-styku na trój-styk czyli Wiżajny – Bogatynia w 70 godzin” może wejść w życie. Rozmawiałem z Jankiem Doroszkiewiczem, któremu ten sam plan chodził po głowie i jesteśmy już wstępnie domówieni. Termin to 13-16 lipiec 2018r. czyli dwa tygodnie po Pierścieniu Tysiąca Jezior. Myślę, że będzie to ostatni tak długi i intensywny wyjazd przed BBT 1008, który wystartuje miesiąc później. Tą wyprawę zaliczę do wypraw roku bo z jednej strony odbędzie się ona na rowerze szosowym, a z drugiej strony, traktuje ją jako wyjazd krajoznawczy. Czy uda się to przejechać w 50 czy 70 godzin ma to drugorzędne znaczenie.
Nogi będą bolały… na pewno a wiem to stąd że takiej intensywności jaką będę miał w tym roku nie miałem jeszcze nigdy. A co tam przeznaczam na ten cel większość mojego urlopu. W tych Wiżajnach to byłem tylko przejazdem i nie wspominam tego zbyt dobrze. Zmęczony, przemoknięty i głodny, a drogowskaz z napisem „trójstyk” zobaczyłem tylko w szybkim przelocie. Teraz ustawie sobie to wszystko inaczej. W czwartek pociągiem do Suwałk. Tam nocleg i w piątek rano 50 km wycieczka do Startu. Potem już tylko przed siebie z tym, że Wisłę będę chciał minąć we Włocławku, a nie w Toruniu. Cała trasa to 860 km. Tak sobie myślę, że jak już uda mi się dojechać to z Bogatyni podjadę sobie do Szklarskiej Poręby i pociągiem wrócę do domu. Misja fajna, miła, łatwa i przyjemna i oby tylko zakończyła się pełnym sukcesem.
Generalnie do tego powinien być dobrze przygotowany bo przecież w tym roku będzie intensywnie:
Maj to „Tour de Silesia” i wyjazd w samo serce śląskich kopalń. Jedna z imprez na której bardzo mi zależy. Umówiony jestem z Markiem Kretem i wspólnie pojedziemy ten 350 km maraton. Tak jak wspólnie mamy jechać BBT,
Czerwiec to „Pięknych Zachód” i wyjazd praktycznie do moich sąsiadów. Trasa ze Świebodzina do Karpacza na dystansie 510 km wydaje się „bardzo pyszna”. Tym bardziej, że dzień wcześniej robimy punkt kontrolny tego samego wyścigu ale już na długości 1001 km i 1901 km – dosyć grubo!
Lipiec to „Pierścień Tysiąca Jezior” i wyjazd w samo serce Warmii i Mazur aby objechać tą krainę w 40 godzin. Mam tam coś do udowodnienia przede wszystkim sobie ale też poszczególnym odcinkom. Hotel Pruski już czeka!
Lipiec to też projekt „Z trój-styku na trój-styk czyli Wiżajny – Bogatynia w 70 godzin”. Dwa tygodnie po Pierścieniu ale traktuje to jako moją wyprawę roku.
Sierpień to Bałtyk!
Nie chce rozpisywać się co do innych wyjazdów i imprez bo one pewnie będą realizowane spontanicznie. Jest parę pomysłów jak choćby wyjazd rowerowy wzdłuż Warty, ale tutaj termin nie jest znany.
Gdy pierwszy raz usłyszeliśmy o Ultramaratonie kolarskim „Pięknych Zachód”, którego trasa przebiegać miała przez Grodzisk Wlkp. nie zważając na nic bez chwili zastanowienia napisaliśmy do organizatorów z zapytaniem czy możemy stać się częścią tej ciekawie zapowiadającej się imprezy. Na odpowiedź nie trzeba było długo czekać i już parę dni później spotykam się z Henrykiem Huzarem i Wacławem Żurakowskim na stacji benzynowej w Grodzisku Wlkp. gdzie miesiąc później stanie jeden z punktów kontrolnych maratonu Pięknych Zachód. Wtedy jeszcze nie wiedziałem (tekst pisze z dużym opóźnieniem), że zarówno Henryk jak i Wacław wspierać mnie będą głównie mentalnie na Pierścieniu Tysiąca Jezior, który ukończyłem nie bez problemów na początku lipca. Celem Grodziskiej Grupy Rowerowej kucharczak.com jest wspieranie wszelkich inicjatyw rowerowych a tym bardziej gdy są to inicjatywy długodystansowe. Naszym celem jest przyszłoroczny BBT 1008 więc nie da się ukryć, że „Pięknych Zachód” to taki przedsmak tego co może nas spotkać w przyszłym roku. Sama organizacja nie stanowi dla nas większego problemu, gdyż siłą rzeczy mamy doświadczenie po zeszłorocznym brevecie organizowanym wspólnie z Fundacją Randonneurs Polska. Podejmujemy decyzję aby punkt kontrolny był kameralny i przede wszystkim „bardzo szybki” ale ze wszelkimi wygodami. Kolarze mają wpadać na punkt, uzupełnić płyny, zjeść jakąś drożdżówkę, skorzystać z toalety, podbić karty kontrolne i dalej w trasę.
Wpadamy, też na pomysł aby wjazd fajnie oznaczyć tak więc wykorzystujemy doświadczenie zdobyte w szkole podstawowej i przygotowujemy dwie tablice informujące o skręcie na punkt kontrolny. Niestety jedną tracimy przez podmuchy samochodów ale ta największa i najważniejsza zostaje na miejscu. Na punkcie meldujmy się już o godzinie 10 nie wiedząc wtedy jeszcze, że pierwsi kolarze wpadną na punkt około godziny 13 tej. Znam dobrze trasę którą śmiałkowie mieli do pokonania i spoglądając na błękitne niebo i mocno wiejący wiatr wiedziałem, że nie będzie łatwo i pierwsze 200, 300 km będzie do pokonania mocno pod wiatr. Widać to było po twarzach kolarzy przyjeżdżających na punkt kontrolny no może za wyjątkiem Mateusza Ostapczuka, który wpadł na punkt kontrolny jak trąba powietrzna i tak szybko jak na niego wjechał tak szybko z niego wyjechał. To właśnie Matusz Ostapczuk został zwycięzcą tych zawodów z czasem 45:37:44!!!
Na punkt kontrolny przyjeżdża też Robert Janik główny szef BBT 1008, z którym w wolnych chwilach mam przyjemność porozmawiać o samym wyścigu i na tamten czas o Pierścieniu Tysiąca Jezior. Sam ostrzega mnie, że nie mam tego nie lekceważyć bo jest to trudny start z masą przewyższeń o czym przekonałem się na własnej skórze. W rytmie iście wyścigowym odprawiamy kolejnych kolarzy i tych którzy na punkt wpadają bez problemów oraz tych po których trzeba podjechać autem bo go po prostu przegapili (sam nie wiem dlaczego 🙂 balony rzucały się w oczy 🙂 ). Praktycznie punkt zamykamy około godziny 16 a do domu wracam bardziej zmęczony niż bym cały dzień siedział w pracy. Praktycznie przez cały okres pełna koncentracja tak aby wszystko było zrealizowane zgodnie z planem. W domu nie odpuszczamy i do późnych godziny wieczornych oglądamy na żywo relację na stronie internetowej tej imprezy. To samo dzieje się od godzin porannych. Pierwsza kawa, odpalony komputer i śledzimy losy wszystkich śmiałków. Wtedy też zauważmy niecodzienną sytuację w której to jeden z kolarzy jedzie w przeciwnym kierunku i jest na obwodnicy Grodziska. Szybka decyzja i już siedzę w samochodzie aby zlokalizować śmiałka i zapytać się co się stało. Ten jeden z uczestników zrezygnował i wracał do Świebodzina drogą którą przyjechał. Zapraszamy go na śniadanie, proponujemy prysznic oraz nieograniczony czas odpoczynku. Rozmawiamy przez godzinę głównie o rowerach i już skróconą trasą, z poczuciem, że zrobiliśmy coś dobrego odsyłamy śmiałka do Świebodzina. Dla nas kończy się przygoda z „Pięknym Zachodem” w roku 2017 a jaka będzie w 2018 to przyjdzie poczekać. Może znowu będziemy organizatorami punktu a może uczestnikami ale na te ważne decyzje przyjdzie poczekać do przyszłego roku.
Dla mnie taka impreza to bomba! Będę ją wspierał jak tylko będę mógł gdyż jest to druga z imprez, która zarówno start i metę ma w zachodniej części Polski (pierwszy jest mój brevet). Myślę, że z biegiem czasu ma szanse na sukces organizacyjny oraz zainteresowanie większej ilości śmiałków chcących zmierzyć się z długim dystansem. Uważam, że każdej imprezie należy dać szansę a czy będzie ona dobra czy zła przyjdzie nam ocenić za parę lat.
Zespół kucharczak.com
Najnowsze komentarze