No i stało się to, co stać się musiało … po ujemnych temperaturach w okolicach -15 posypało śniegiem przynajmniej w Grodzisku Wlkp. Nie mam, co za bardzo się przejmować pod względem treningów (ścieżka do Grąblewa zasypana – patrz zdjęcie). Mój trenażer grzeje się do czerwoności i to do tego stopnia, że ostatnio „kapcia” złapałem. Od pamiętnego wyjazdy do Bożkowa w 2014r. i krótkiego epizodu w Rakoniewicach gumy nie złapałem od niepamiętnych czasów a tutaj patrz jest… Nie na darmo poszły szkolenia w sklepie u Żaby i z problemem poradziłem sobie dość szybko. Gorzej jakby zerwał się łańcuch to znając życie „posikałbym się ze strachu”.
Z początkiem roku otrzymałem do Remka nowy zestawy ćwiczeń. Do treningów wytrzymałościowych, rozluźniających doszły szybkościowe. Teraz różnorodność jest tak duża, że 45 minutowe treningi mijają jakby to była chwila moment. Nie ukrywam, że z samym treningiem miałem problem i pierwszy raz w tym roku przesunąłem go o jeden dzień. Wczoraj, gdy wracałem z pracy szynobus uderzył w jelenia z takim impetem, że zastanawiałem się czy nie zawitamy na księżyc. Trasę zakończyliśmy w Stęszewie i do domu wróciłem z dużym opóźnieniem. Tak czy inaczej treningi idą pełną parą a plany na ten rok są ambitne, więc muszę ciężko pracować. W treningach lubię najbardziej moment, kiedy to po kilkunastominutowej rozgrzewce wchodzę w tempo wytrzymałościowe. Uwielbiam akurat w tym momencie bawić się moim pulsem. Potrafię go okiełznać i nie pozwolę mu wyjść poza ramy, jakie są ustalone. Po prostu trzymam go na smyczy. Potem mam już inne cele.
Nowy rok to nowe postanowienia. Jak nigdy w tym roku mam ich kilka a część z nich realizowana jest na bieżąco. Do topowej listy pięciu należą
Najnowsze komentarze