W pogoni za ROWERowymi marzeniami

Kucharczak.pl

  • O nas
  • O projekcie
  • Home
  • Ultramaratony Rowerowe
  • Maratony rowerowe
  • Wyprawy rowerowe
  • Wyprawy piesze
  • Ultra Chojnik

Nie taki diabeł straszny…

Dwa rogate…

Udało się!!! Po 10 miesiącach pracy, ciężkiej pracy zaliczyłem najważniejszy test tego roku, czyli 400 km non stop. W zeszłym roku było to nie do pomyślenia, aby odważył się na taki ruch. Co więcej maksymalnie na rowerze przesiedziałem godzinę no może półtorej i musiałem zejść, aby odpocząć i się dotlenić. Wieczorem jeszcze wrzuciłem na to wszystko „dwa rogate” i dzień miałem zaliczony. Dzisiaj o dotlenianiu się i o „rogatych” już dawno zapomniałem i jestem z tego dodatkowo dumny. Wrócimy jednak do mojej 400 setki, z którą rozprawiłem się w ostatnią niedzielę. Teraz piszę tak jakbym to był „mały pikuś”, ale miałem z tym duże problemy pod wieloma względami, ale od początku.

Pampersy i zwykłe gatki…

To, że pojadę na 400 km wiedziałem już dużo, dużo wcześniej, ale szczegółowy termin wybrałem miesiąc temu. Po pierwsze miałem urlop a po drugie dni nie miały być aż takie gorące. Pod tym drugim względem miałem pecha, bo trafiłem na upał, ale co tam i z takim warunkami trzeba się zmierzyć. Pierwotnie zakładam start w piątek o godzinie, 24: 00 aby zaliczyć część nocy i jechać w trakcie dnia, ale wspomniane przez mnie wcześniej upały wymuszają na mnie zmianę planu i ruszam w sobotę punkt 18:00. Postanawiam jechać w nocy (70%) czasu, aby zmierzyć się z moimi demonami. To druga próba jazdy o ciemku, więc mam trochę obaw. Przed wyjazdem zjadam, obfity obiad (węglowodany) a od kilku dni dobrze się nawadniam. To zalecenia od Remka po błędach, jakie popełniłem przy pokonywaniu trasy na 300km. Ciuchy to standard w moim wykonaniu. Koszulka długi ręka, spodenki z pampersem, skarpetki i zwykłe gatki. Dodatkowo zabieram rękawki na ręce oraz chroniące przed wiatrem i zimnem ściągacze na nogi. Ze sprzętu podwójne oświetlenie + dodatkowe zasilanie, nawigację, bank energii pożyczony od Żaby oraz trochę drobiazgów.

Ruszam w stronę Ptaszkowa i przez pierwsze 12 kilometrów jadę trasą brevetową w stronę Kamieńca. Odbijam w prawo na Kościan i już fajnym asfaltem mknę w stronę ronda gdzie robię nawrót i wracam do Grodziska. Przed Kamieńcem robię wymuszony postój, bo przepalają mi się lampy i muszę wymienić baterię. Robię to w miarę szybko, ale w międzyczasie pożera mnie plaga komarów. Nie zastanawiam się i już o ciemku mając 50 km w plecach mknę do Poznania zabierając z domu dodatkową gotówkę. Im później się robi tym na drodze jest coraz mniej aut i jeździ się bardzo swobodnie. Robi się niestety coraz zimniej jednak w Poznaniu melduje się około godziny 23:00. Tam spotyka mnie dość ciekawe zjawisko. Na wysokości King Krossa (ul. Bukowska) zatrzymuję się, aby zrobić drobne przemeblowanie. Przebieram się, bo jest coraz zimniej i nie chcąc wpijać się do centrum wracam to Grodziską tą samą trasą. Z naprzeciwka mnie jedzie rowerzysta. Zatrzymuje się przy mnie i z dużą śmiałością pyta – kolego masz jakieś kłopoty, może Ci w czymś pomóc. Na mojej twarzy gości zdziwienie a jeszcze dziesięć lat temu dostałbym w ryj i stracił rower – odpowiadam, że nie wszystko jest ok. tylko się przebieram i rowerowym okrzykiem żegnam się z dość uprzejmym rowerzystą. Rowerzyści to brać bez trzech zdań.

Moja motywacja…

Wracam na własne śmieci – Sierosław – Niepruszewo… 116 km i tutaj odzywa się remont mojej kolarskiej enklawy, którą tworzę w Grodzisku Wlkp. Ponosiłem trochę worków i coś w plecach mi strzeliło, ale to było cztery dni temu. Muszę się zatrzymać i porozciągać. Wsiadam na rower i mijając zjazd na autostradę kieruję się w stronę Buku. Tam ból nadal mnie atakuje i tutaj przychodzą mi przez myślę pierwsze skojarzenia o tym, aby się wycofać. Piszę do Beaty Śpisz…..

Po tych smsach czuję się zakłopotany, ale gnam w stronę domu. Muszę zdobyć Naproxen, aby posmarować plecy. Na szybo wpadam do domu. Jest tam ciepło, przyjemnie i miło. Zjadam obiad a Beata aplikuje mi dawkę maści na plecy. Cały czas liczę na to, że powie do mnie.

„Bolą Cię plecki Maciusiu to daj sobie dzisiaj spokój i się połóż się do łóżeczka.

Gówno! Nic bardzie mylnego. Z jej ust pada o ile dobrze pamiętam. To, kiedy jedziesz, bo idę spać!”

31-08-2016

Wiedziałem, że ten numer nie przejdzie. Wypieprzyłaby mnie z domu i kazała przyjechać jak na liczniku będzie 400 km.

W Opalenicy mam już 300 km w nogach

To jest dopiero 160 kilometr a ja jeszcze mam kryzys. Raz podchodzę do drogi na Kościan i po trzech kilometrach wracam. Drugi raz robię to samo, ale przełamuję się za trzecim razem i ruszam stając po drodze jeszcze na stacji za Kamieńcem gdzie wypijam kawę i zjadam dwa batony. Ta kawa, magiczna kawa ma coś w sobie. Dostałem kopa! Ze średnią około 25 km obracam do Kościana i z powrotem i mając 200 km w nogach wjeżdżam na brevetowy szlak. Zaczyna robić się widno, ale nadal jest zimno. Przy Wielichowie gaszę światła a w oddali słyszę tylko wystrzały z dubeltówek myśliwych, którzy wybrali się na polowanie. Znowu wpadam do Grodziska a następnie Gnin, Wioska, Jabłonna, Barłożnia i Karpicko. Na rondzie nawrót i kieruję się w stronę Borui Kościelnej potem Kąkolewo na rondzie nawrót i Bukowiec. W Opalenicy mam już 300 km w nogach i wtedy już wiem, że zrobię to pieprzone 400 km. Jestem już przebrany, bo dochodzi godzina 11:00 a czeka mnie najgorszy odcinek trasy. Od Buku do Stęszewa i dalej do Dymaczewa jadę pod piekielny wiatr. Zawracam na Modrze, Maksymilianowo i robię jeszcze rundę honorową obwodnicą wokół Grodziska. Kończę rozjazdem do Ptaszkowa i za chwilę melduję się w domu. Udało się!!!

Śmieci + batony = 0 kalorii

Wnioski z tej trasy są następujące i niech to będzie dla innych element do przemyślenia

  • Fizycznie przygotowany byłem w 100% po zadbał o to Remek Siudziński (www.ultrakolarz.pl)
  • Mentalnie przygotowany byłem już trochę gorzej. Mało wypocząłem przed startem, co było ogromnym błędem. Mało spałem, co odbiło się na psychice.
  • Dobrze uzupełniłem płyny. To poprawa w stosunku do 300 km miesiąc wcześniej. Kosztowała mnie to dużo przerw na szukanie sklepów, ale coś za coś.
  • Byłem najedzony dobrym obiadem przed startem i obiadem na 150 km. Trochę brakowało jedzenia na 300 km, ale to uzupełniłem śmieciami + batony.
  • Błędnie natomiast była dobrana trasa. Do ostatniej chwili nie mogłem się zdecydować gdzie jechać. Dalej posypała się cała logistyka. Na przyszły roku trasę będę miał opracowaną już z kilku miesięcznym wyprzedzeniem.
  • Ubiór w 90% był ok., ale trochę szwankowały spodenki a co za tym idzie w kość dostał tyłek. Do wymiany.
  • Konieczne jest zrobienie ustawienia roweru. Bolały mnie łokcie oraz kolana tak na 350 km. Źle ustawiony rower. Do wymiany.
  • Sam rower spisał się wyśmienicie! Warto było zakupić „moją dziewczynkę”
  • Czas popracować nad głową, bo w chwili obecnej to jednym aspekt, który może mnie wykluczyć z próby realizacji mojego celu.
wrz 2, 2016kadmin
Wybrałem się jak sójka za morzeEnklawa kolarstwa
8 lat temu Aktualności91
SPONSOR GENERALNY Cannondale
WSPÓŁPRACA Producent drzwi stalowych LOFT
drzwi stalowe
Mornel
Najpopularniejsze
Zegniesz nie złamiesz czy złamiesz nie zegniesz o to jest pytanie?
8 lat temu
880 odwiedzin
„Podróżowanie uczy skromności. Widzisz, jak niewiele miejsca zajmujesz w świecie” Gustave Flaubert
4 lat temu
864 odwiedzin
Łańcuchy i kłódki zamontowane na drzwi od lodówki…
9 lat temu
764 odwiedzin
Najnowsze wpisy
„Zawsze wydaje się, że coś jest niemożliwe, dopóki nie zostanie to zrobione.” Nelson Mandela
Rok temu
„Motywacja jest tym, co pozwala Ci zacząć. Nawyk jest tym, co pozwala wytrwać.” Jim Ryun
3 lat temu
Najnowsze komentarze
    Archiwa
    Kim jestem
    Mamy przyjemność, jako pewnie jedni z wielu posiadać pasje. Pasje, które dają nam energię do działania. Są one dla nas niczym tlen dla organizmu, bez którego nie byłoby życia. I chodź te pasje to dwa różne bieguny, bo jak można porównać bankowość i ekonomię z turystyką rowerową, to nam osobiście udało się je synchronizować. więcej ...
    Cel

    Naszą pasją stały się ultramaratony szosowe a rower stał się naszym hobby, lekarstwem na wszystko, co dzieje się do około i wierzymy w to bardzo, że w przyszłości stanie się dla nas sposobem na życie. Wdrożyliśmy plan mający na celu realizację wspólnie tego przedsięwzięcia. Nasz blog ma na celu opisywanie naszych codziennych zmagań, treningów, wyjazdów, które doprowadzą do finalizacji projektu i wspólnego ukończenia tego ultra trudnego przedsięwzięcia.

    Zostań sponsorem projektu

    Chciałbym zaproponować Państwu współudział w tworzeniu naszego projektu rowerowego poprzez umieszczenie reklamy (logotypu) Państwa Firmy na następujących nośnikach – zobacz szczegóły

    wrzesień 2016
    P W Ś C P S N
     1234
    567891011
    12131415161718
    19202122232425
    2627282930  
    « sie   paź »
    2015 © Kucharczak.pl
    Facebook