Pogada za oknem typowo barowa. Nic się nie chce… praca, dom, praca, dom i tak na okrągło. Należałoby się trochę wysilić i potrenować… ale się nie chce. Odzwierciedla to nasze postępowanie z poprzedniego sezonu gdzie też nam się nic nie chciało. To znaczy mi się nie chciało bo Beti mocno walczyła na trenażeże.
Oczywiście nie jest tak, że nic nie robimy. Mocno pracujemy nad siłą i koordynacją i próbujemy trochę zredukować nasze wagi. Myślę, że na chwilę obecną przynosi to nawet znośny rezultat. Od czasu do czasu wejdę na trenażer i spróbuje zrobić fajny trening także aż takim leniem nie jestem. Co do Beti … hm…. z gimnastyką jest ok. ale na trenażer nie wsiadła do dzisiaj. Najlepsze jest jednak wytłumaczenie „ bo ja nie umiem zamontować roweru na trenażer” hm… no fakt bo to jest tak trudne jak wybudowanie statku kosmicznego czy zaprojektowanie nowego modelu samochodu elektrycznego 🙂 … no wiem „cham” ze mnie.
No i teraz wracamy do planów i nie ma się co tam za bardzo rozpisywać bo nie są one zbyt skomplikowane. Na pewno nie starujemy w roku 2021r. w żadnych ultramaratonach. W 20021r. będzie dzielić i rządzić turystyka rowerowa na rowerach szosowych poza jednym wyjątkiem… moim… i znowu hasło „cham” jest tutaj najlepszym odzwierciedleniem tej sytuacji ale ja tutaj mówię o Maratonie Rowerowym Dokoła Polski na dystansie 3130 km , który odbędzie się w sierpniu 2021r. Taki cel sobie postawiłem aby wystartować a jaki będzie tego efekt to tradycyjnie zobaczymy.
Chyba przyszedł ten moment, ten czas na podsumowanie sezonu 2020r. Myślę, że wspólnie z Beti wykonaliśmy kawał dobrej roboty chociaż mówiąc szczerze nie zrealizowaliśmy planów startowych w 100%. Sami zadajemy sobie pytanie co dalej? Jakie plany? Jakie cele? Co poszło nie tak. Mając na uwadze sytuację epidemiologiczną zrobiliśmy kawał dobrej roboty bo pojawiliśmy się na startach kluczowych imprez to raz a dwa, że obyliśmy kilka wyjazdów turystycznych.
Sezon zacząłem sam, bez Beti wyjazdem na morze. Dystans 300 km nie był dla mnie wielkim wyzwaniem ale będąc na początku sezon pozwolił mi na ocenę mojej formy fizycznej po nieprzepracowanym okresie zimowym. Następnie „pod koło” wziąłem również samodzielnie (bez Beti) wyjazd do Wrocławia. W wyprawie uczestniczył jeszcze Łukasz z którym do końca sezonu odbyłem jeszcze kilka wspólnych wyjazdów. Zamykając temat wyjazdów turystycznych sezon zakończyliśmy wyjazdem do Krakowa. W tej misji uczestniczyła już Beti. Zarówno dla Łukasza jak i Beti (pokonywali taki dystans 450 km) pierwszy raz było to ciekawe doświadczenie. Można powiedzieć, że cykl tych wyjazdów był sprawdzianem przed zbliżającymi się imprezami ultramaratonowimi.
Poruszając temat imprez sportowych zaczęło się dla Nas bardzo dobrze. W limicie czasu ukończyliśmy maraton TourDeSilesia na dystansie 250 km. Zarówna ta impreza jak i wyjazdy turystyczne napawały nas optymizmem, że dłuższe ultramaratony rowerowe uda nam się również ukończyć. Niestety zarówno Pierścień Tysiąca Jezior na dystansie 610 km jak i Bałtyk Bieszczady Tour na dystansie 1008km nie poszły zgodnie z naszymi założeniami. Pierwszą imprezę ukończyliśmy ale nie zmieściliśmy się w limicie czasu natomiast na drugiej imprezie dotrwaliśmy do 960 km i zmuszeni byliśmy się wycofać. Jak to stare przysłowie mówi „życie pisze różne scenariusze” nam właśnie taki napisało.
Ostatnim cyklem imprez, które po części organizowaliśmy to były lokalne wyjazdy gdzie przede wszystkim „parytet” zawsze był zachowany a po drugie były to lokalne wyjazdy, które nie przekraczały dystansu 120 km. Celem tego projektu było zintegrowanie lokalnego, kobiecego środowiska kolarskiego. Myślę, że była to wspaniała odskocznia od dłuższych bardziej wymagających wyjazdów.
Na koniec podsumowania nie należy zapominać o organizowanym przez nas Maratonie Rowerowym. To była już piąta odsłona tego projektu i mamy nadzieję, że na kolejne przejdzie czas. Zrobiliśmy kawał dobrej roboty. Teraz jest czas na przygotowanie się do nowego sezonu. Określenia sobie planu i ustalenia celów, które w głowie już się powoli rodzą.
Najnowsze komentarze