Ktoś by pomyślał, że się poddałem? To, że przez miesiąc nic nie piszę to nie znaczy, że zrezygnowałem z mojego głównego celu jakim jest Bałtyk Bieszczady Tour w 2018r. Nic bardziej mylnego! Na każdym etapie i w każdej chwili potrzeba regeneracji bo kryzysy pojawiają się, przychodzą znikąd i czasami bywa tak, że ciężko je odgonić. Podobnie było ze mną a zaczęło się niewinnie tuż przed Świętami i Nowym Rokiem. Nie wziął mnie (kryzys) z zaskoczenia tylko podstępem, delikatnie wyczuwając chwilową moją niedyspozycje. W pierwszym momencie myślałem, że to przesilenie chodź i teraz uważam, że za dużo wziąłem sobie na głowę i ciężko ze wszystkimi zadaniami sobie poradzić. Co za tym poszło? Brak wyniku i to nie tego sportowego. Zapuściłem się do tego stopnia, że moja waga skoczyła grubo powyżej 93 kg i zaczęło się robić naprawdę niebezpiecznie. Fakt, faktem nie jeździłem na rowerze ostatni miesiąc za dużo i z „żarciem trochę pofolgowałem” no i poszło. Zamknąłem się w domu i nawet moja dietetyczka się do mnie odezwała ale uznaje, że jeszcze tego maila nie przeczytałem – po prostu mi wstyd.
Trzeba było na to wszystko znaleźć lekarstwo – zarówno na ruszenie się z domu jak i na zejście trochę z wagą. Aby uatrakcyjnić sobie dość monotonne treningi na trenażerze dołożyłem sobie trochę treningów biegowych i wychodzi nam to całkiem dobrze. Pisze „nam” bo połączyliśmy przyjemne z pożytecznym i wspólnie z Beatą wychodzimy głównie wieczorami jak „gady” pójdą spać na treningi biegowe. Kilometry nie powalają z nóg ale od czegoś trzeba zacząć. Przecież podobnie było z rowerem bo nie od razu przejechałem 200 czy 300 km non stop. To wszystko zaczynało się systematycznie i podobnie jest teraz. Pojawiła się nawet wspólna inicjatywa startu w jakieś ciekawej imprezie jeszcze w tym roku ale uznaliśmy, że byłoby to szaleństwo. Jestem poniekąd analitykiem i lubię cele stawiać sobie długofalowo więc myślę, że rok 2018r. Będzie ciekawy zarówno pod kątem moich startów rowerowych jak i jakiegoś ciekawego biegu. Poprzeczkę stawiamy sobie wysoko więc naszym celem będzie dobrze wszystkim znany „Rzeźniczek”! Na „Rzeźnika” jeszcze nie jesteśmy nawet w naszych głowach gotowi ale może w 2025r. uda na m się do tego podejść. W chwili obecnej zaliczyliśmy „Pantalajewo” i kolejnym celem jest „ptaszkowski strim” ale i na to przyjdzie poczekać.
Imprezy 2017r. Czyli co w trawie piszczy?!
Ciekawe informacje docierają do nas z rożnych źródeł chociażby ta, że III Wolsztyński Maraton Rowerowy zahaczy Grodzisk Wlkp. Fajnie z tego względu, że impreza ta jest w moim planie startowym. Teraz znajduje się w najbardziej obciążanym startowo miesiącu (czerwcu) ale muszę dać radę. Tutaj zaistnieje symbolicznie i wystartuje na najkrótszym dystansie 75 km (mini). Jeśli jednak zajdzie potrzeba wspomóc „wolsztyńską brać kolarską” w organizacji tej imprezy to wcale nie muszę tam startować pomogę pomagać organizacyjnie. Tak czy inaczej cieszę się, że wiele imprez rowerowych dociera w nasze regiony.
Pierścień Tysiąca Jezior 2017 w światowym kalendarzu UMCA! Tegoroczna edycja Pierścienia Tysiąca Jeziora została wpisana do kalendarza Międzynarodowej Unii Ultramaratonów Kolarskich (UMCA). Będziemy tam z Beatą na początku lipca zwarci i gotowi – przygotowani do startu. Dodatkowo utworzono cyklu imprez o randze Pucharu Polski w Ultramaratonach Kolarskich w skład których wyjdzie dodatkowo Tour de PoMorze oraz Piękny Wschód. Dwie z tych trzech imprez są w moim kalendarzu więc może i na „wschód” warto by było się wybrać – czas pokaże.
Najnowsze komentarze