W pogoni za ROWERowymi marzeniami

Kucharczak.pl

  • O nas
  • O projekcie
  • Home
  • Ultramaratony Rowerowe
  • Maratony rowerowe
  • Wyprawy rowerowe
  • Wyprawy piesze
  • Ultra Chojnik

2016 43

Enklawa kolarstwa

8 lat temu Aktualnościbrevet, Remek Siudziński

Rower, rower i rower!

Czuje cały czas, że forma rośnie, ale nie obywa się również bez wpadek, ale o tym jednak potem. Od sprawdzianu na 400 km minęło już trochę czasu a ja cały czas utaplany jestem w betonie zamiast kręcić na rowerze konkretne kilometry. No, ale cóż ma powstać „enklawa kolarstwa” w Grodzisku, więc muszę się w chwili obecnej rozdwoić. Nie jest to proste, bo praca, praca po pracy a do tego remont i rowery to trochę dużo. Nie da się ukryć, że cały dwu tygodniowy urlop na to spożytkowałem i kasy też trochę poszło, więc ciężko się teraz wycofać. Z drugiej strony od ponad roku już o tym myślę a więc czas to w końcu zrealizować. I jak to z remontami bywa im dalej w las tym jest ciężej i nowej roboty przybywa. Zerwanie posadzi, wylanie posadzki, nowa podłoga, malowanie, szpachlowanie, położenie glazury, tynkowanie i mógłbym wymieniać tutaj wiele innych prac, ale nie jest to blog o budowlance tylko o rowerach o ultrakolarstwie po prostu o marzeniach. I dodając ostatnie zdanie na ten temat – chciałbym się ze wszystkim wyrobić do końca września 2016r. Czasu mało, plany ambitne, ale ja wiem, że dam radę a potem to już tylko rower, rower i rower!

No właśnie a zmian szykuje się więcej. Po jedenastu miesiącach współpracy kończę trenowanie wspólnie z Remkiem Siudzińskim. Aby nie szukać podtestów to po prostu w chwili obecnej mnie na to nie stać. Na podsumowanie tego okresu przyjdzie czas, może początek października 2016r? Przez zimę chciałbym przygotowywać się sam a co przyniesie rok 2017r. to zobaczymy. Cele pozostają cały czas takie same jednak ja mam jeszcze plany na rok 2016r. i to dość ambitne a i zmian będzie jeszcze trochę…

Ostatni brevet

Od dwóch, trzech tygodni mam duże problemy z ustawieniem roweru. Boli mnie trochę „dupa” do tego ręce i strasznie się męczę. Cały zeszły tydzień przeznaczyłem na jego ustawienie. Kombinowałem a to w prawo a to w lewo, aby tylko było dobrze no i chyba się udało. Niedzielne 85 km to była czysta przyjemność a i na rowerze czułem się fantastycznie. Mogłem zrobić na rowerze 500 km i dałbym radę bez problemu. Chciałbym, aby ta forma się utrzymała, bo już za tydzień 17 września 2016r. jadę na ostatni brevet do Pomiechówka, aby pokonać 200 km wzdłuż rzeki Wkry. I pewnie cały dzień odtrąbiłbym, jako sukces gdyby nie drobna kolizja z moją sąsiadką na rowerze. Na szczęście zakończyło się tylko na zdartych kolanach, ale co strachu się najadłem to moje. I oby więcej takich wpadek nie było. Wracając do brevetu to tym razem jadę z mocniejszą ekipą. Jak wszystko dobrze pójdzie to do Pomiechówka zabieram jeszcze dwóch innych kolarzy. Cieszę się z tego bardzo, bo po pierwsze w grupie raźniej a po drugie są mocniejsi ode mnie i z większym doświadczeniem tak, więc nie ma jak uczyć się od lepszych. Zresztą mam wrażenie, że coś się tutaj tworzy, coś u nas w Grodzisku. Myślę, że w roku 2017r. pokuszę się o organizację dwóch imprez kolarskich, ale tylko i wyłącznie w formuje brevetowej bo ściganie mnie raczej nie interesuje. Czasu na zapisy na brevet w Pomiechówku jest jeszcze dość, więc jeśli ktoś byłby chętny to zapraszam. Miejsca w samochodzie nie mam, ale zawsze można zebrać ekipę dwu, trzy osobową i jechać wspólnie z nami jak w konwoju. Będzie miło, wesoło a przede wszystkim będzie nam raźniej. Przeczuci mi mówi, że tak jak na rozpoczęciu było około 70 osób tak i na zakończeniu liczba uczestników może być podobna, więc będzie super!!!

Dlatego ten tydzień to będzie spokojny trening, aby po pierwsze nie złapać kontuzji a po drugie, aby postarać się pchnąć jak najwięcej spraw związanych z remontem. Zakończenie tych wszystkich prac i przygotowań do końca września 2016r. pozostaje w moim zasięgu.

Nie taki diabeł straszny…

8 lat temu Aktualności

Dwa rogate…

Udało się!!! Po 10 miesiącach pracy, ciężkiej pracy zaliczyłem najważniejszy test tego roku, czyli 400 km non stop. W zeszłym roku było to nie do pomyślenia, aby odważył się na taki ruch. Co więcej maksymalnie na rowerze przesiedziałem godzinę no może półtorej i musiałem zejść, aby odpocząć i się dotlenić. Wieczorem jeszcze wrzuciłem na to wszystko „dwa rogate” i dzień miałem zaliczony. Dzisiaj o dotlenianiu się i o „rogatych” już dawno zapomniałem i jestem z tego dodatkowo dumny. Wrócimy jednak do mojej 400 setki, z którą rozprawiłem się w ostatnią niedzielę. Teraz piszę tak jakbym to był „mały pikuś”, ale miałem z tym duże problemy pod wieloma względami, ale od początku.

Pampersy i zwykłe gatki…

To, że pojadę na 400 km wiedziałem już dużo, dużo wcześniej, ale szczegółowy termin wybrałem miesiąc temu. Po pierwsze miałem urlop a po drugie dni nie miały być aż takie gorące. Pod tym drugim względem miałem pecha, bo trafiłem na upał, ale co tam i z takim warunkami trzeba się zmierzyć. Pierwotnie zakładam start w piątek o godzinie, 24: 00 aby zaliczyć część nocy i jechać w trakcie dnia, ale wspomniane przez mnie wcześniej upały wymuszają na mnie zmianę planu i ruszam w sobotę punkt 18:00. Postanawiam jechać w nocy (70%) czasu, aby zmierzyć się z moimi demonami. To druga próba jazdy o ciemku, więc mam trochę obaw. Przed wyjazdem zjadam, obfity obiad (węglowodany) a od kilku dni dobrze się nawadniam. To zalecenia od Remka po błędach, jakie popełniłem przy pokonywaniu trasy na 300km. Ciuchy to standard w moim wykonaniu. Koszulka długi ręka, spodenki z pampersem, skarpetki i zwykłe gatki. Dodatkowo zabieram rękawki na ręce oraz chroniące przed wiatrem i zimnem ściągacze na nogi. Ze sprzętu podwójne oświetlenie + dodatkowe zasilanie, nawigację, bank energii pożyczony od Żaby oraz trochę drobiazgów.

Ruszam w stronę Ptaszkowa i przez pierwsze 12 kilometrów jadę trasą brevetową w stronę Kamieńca. Odbijam w prawo na Kościan i już fajnym asfaltem mknę w stronę ronda gdzie robię nawrót i wracam do Grodziska. Przed Kamieńcem robię wymuszony postój, bo przepalają mi się lampy i muszę wymienić baterię. Robię to w miarę szybko, ale w międzyczasie pożera mnie plaga komarów. Nie zastanawiam się i już o ciemku mając 50 km w plecach mknę do Poznania zabierając z domu dodatkową gotówkę. Im później się robi tym na drodze jest coraz mniej aut i jeździ się bardzo swobodnie. Robi się niestety coraz zimniej jednak w Poznaniu melduje się około godziny 23:00. Tam spotyka mnie dość ciekawe zjawisko. Na wysokości King Krossa (ul. Bukowska) zatrzymuję się, aby zrobić drobne przemeblowanie. Przebieram się, bo jest coraz zimniej i nie chcąc wpijać się do centrum wracam to Grodziską tą samą trasą. Z naprzeciwka mnie jedzie rowerzysta. Zatrzymuje się przy mnie i z dużą śmiałością pyta – kolego masz jakieś kłopoty, może Ci w czymś pomóc. Na mojej twarzy gości zdziwienie a jeszcze dziesięć lat temu dostałbym w ryj i stracił rower – odpowiadam, że nie wszystko jest ok. tylko się przebieram i rowerowym okrzykiem żegnam się z dość uprzejmym rowerzystą. Rowerzyści to brać bez trzech zdań.

Moja motywacja…

Wracam na własne śmieci – Sierosław – Niepruszewo… 116 km i tutaj odzywa się remont mojej kolarskiej enklawy, którą tworzę w Grodzisku Wlkp. Ponosiłem trochę worków i coś w plecach mi strzeliło, ale to było cztery dni temu. Muszę się zatrzymać i porozciągać. Wsiadam na rower i mijając zjazd na autostradę kieruję się w stronę Buku. Tam ból nadal mnie atakuje i tutaj przychodzą mi przez myślę pierwsze skojarzenia o tym, aby się wycofać. Piszę do Beaty Śpisz…..

Po tych smsach czuję się zakłopotany, ale gnam w stronę domu. Muszę zdobyć Naproxen, aby posmarować plecy. Na szybo wpadam do domu. Jest tam ciepło, przyjemnie i miło. Zjadam obiad a Beata aplikuje mi dawkę maści na plecy. Cały czas liczę na to, że powie do mnie.

„Bolą Cię plecki Maciusiu to daj sobie dzisiaj spokój i się połóż się do łóżeczka.

Gówno! Nic bardzie mylnego. Z jej ust pada o ile dobrze pamiętam. To, kiedy jedziesz, bo idę spać!”

31-08-2016

Wiedziałem, że ten numer nie przejdzie. Wypieprzyłaby mnie z domu i kazała przyjechać jak na liczniku będzie 400 km.

W Opalenicy mam już 300 km w nogach

To jest dopiero 160 kilometr a ja jeszcze mam kryzys. Raz podchodzę do drogi na Kościan i po trzech kilometrach wracam. Drugi raz robię to samo, ale przełamuję się za trzecim razem i ruszam stając po drodze jeszcze na stacji za Kamieńcem gdzie wypijam kawę i zjadam dwa batony. Ta kawa, magiczna kawa ma coś w sobie. Dostałem kopa! Ze średnią około 25 km obracam do Kościana i z powrotem i mając 200 km w nogach wjeżdżam na brevetowy szlak. Zaczyna robić się widno, ale nadal jest zimno. Przy Wielichowie gaszę światła a w oddali słyszę tylko wystrzały z dubeltówek myśliwych, którzy wybrali się na polowanie. Znowu wpadam do Grodziska a następnie Gnin, Wioska, Jabłonna, Barłożnia i Karpicko. Na rondzie nawrót i kieruję się w stronę Borui Kościelnej potem Kąkolewo na rondzie nawrót i Bukowiec. W Opalenicy mam już 300 km w nogach i wtedy już wiem, że zrobię to pieprzone 400 km. Jestem już przebrany, bo dochodzi godzina 11:00 a czeka mnie najgorszy odcinek trasy. Od Buku do Stęszewa i dalej do Dymaczewa jadę pod piekielny wiatr. Zawracam na Modrze, Maksymilianowo i robię jeszcze rundę honorową obwodnicą wokół Grodziska. Kończę rozjazdem do Ptaszkowa i za chwilę melduję się w domu. Udało się!!!

Śmieci + batony = 0 kalorii

Wnioski z tej trasy są następujące i niech to będzie dla innych element do przemyślenia

  • Fizycznie przygotowany byłem w 100% po zadbał o to Remek Siudziński (www.ultrakolarz.pl)
  • Mentalnie przygotowany byłem już trochę gorzej. Mało wypocząłem przed startem, co było ogromnym błędem. Mało spałem, co odbiło się na psychice.
  • Dobrze uzupełniłem płyny. To poprawa w stosunku do 300 km miesiąc wcześniej. Kosztowała mnie to dużo przerw na szukanie sklepów, ale coś za coś.
  • Byłem najedzony dobrym obiadem przed startem i obiadem na 150 km. Trochę brakowało jedzenia na 300 km, ale to uzupełniłem śmieciami + batony.
  • Błędnie natomiast była dobrana trasa. Do ostatniej chwili nie mogłem się zdecydować gdzie jechać. Dalej posypała się cała logistyka. Na przyszły roku trasę będę miał opracowaną już z kilku miesięcznym wyprzedzeniem.
  • Ubiór w 90% był ok., ale trochę szwankowały spodenki a co za tym idzie w kość dostał tyłek. Do wymiany.
  • Konieczne jest zrobienie ustawienia roweru. Bolały mnie łokcie oraz kolana tak na 350 km. Źle ustawiony rower. Do wymiany.
  • Sam rower spisał się wyśmienicie! Warto było zakupić „moją dziewczynkę”
  • Czas popracować nad głową, bo w chwili obecnej to jednym aspekt, który może mnie wykluczyć z próby realizacji mojego celu.

Wybrałem się jak sójka za morze

8 lat temu AktualnościBBT 1008

Brak czasu to jedyna niedogodność, która mi doskwiera w ostatnich dniach. Na głowie mam mnóstwo projektów do zrealizowania i niby mam urlop, niby mam wolne od rana do wieczora, ale to tylko iluzja, bo zawsze jest coś do zrobienia. Za kilka dni startuje na ostatni mój test, jakim jest 400 km non stop na wybranej przez mnie trasie. Cały czas zastawiam się gdzie pojadę. Po raz kolejny kusi mnie mocno nasze morze, nad które wybieram się już od zeszłego roku. Wiem natomiast, że dobrze przygotowany Brevet dał mi mocnego kopniaka do tego, aby objechać trasy wokół komina i na spokojnie zaplanować przyszłoroczną edycję.

270 ludzi ze stali na trasie BBT 1008 w 2016r.

Do samego startu przygotowuje się zgodnie z zaleceniami Remka, który za każdym razem mi coś podpowiada. Czy to pod względem sportowym czy też organizacyjnym. Po raz pierwszy zamieszczam wiadomość, którą otrzymałem, ale ni po to, aby się chwalić, ale po to, aby pokazać, jakim zaufaniem się obdarzyliśmy i jak mocno scementowana jest nasza współpraca tak, aby odnieść zakładany sukces. Remek pisze

„…Pamiętaj tylko o dobrych lampach, zabezpiecz sobie zasilanie (powerbanki) także do licznika i licz kalorie. Powinieneś dostarczać 500-600 kcal/h. Nie tylko izotonik i żele, ale także jakieś pokarmy stałe, lekko strawne (owsianka, ryż, ew. makaron).

Dlatego będą potrzebne postoje, ale nie tyle na odpoczynek, co na jedzenie.

No i płyny – średnio 700ml/h, jeśli gorąco to nawet więcej.

Przemyśl kwestię ubrania, sprawdź pogodę, żeby nic Cię nie zaskoczyło.

Do tego po treningu środowym zacznij ładować się węglowodanami i dobrze nawadniać.

I najważniejsze. W trakcie jazdy trzymaj takie tempo, żeby jechać aktywnie, ale zawsze mieć świadomość, że masz jeszcze pod nogą i w żadnym momencie nie jedziesz na 100%. To utrzyma Cię w dobrej kondycji mentalnej i pomoże zapobiec ew. kontuzjom.

Twój cel to przejechać 400km, więc nie śrubuj czasu. Baw się dobrze!…”

Ktoś może powiedzieć, po co mi to. Sam sobie poradzę. Ja odpowiadam krótko i dosadnie, że sam nic nie zrobisz poza tym, że możesz sobie zrobić krzywdę.

W między czasie śledzimy wspólnie z Beatą uczestników, BBT 1008 która odbyła się w tym roku. Na trasę ruszyła grupa około 270 śmiałków, która miała do pokonania ten niezmiernie długi odcinek, ale niektórzy w związku z jubileuszową edycją skusili się na powrót. Ze strony wyścigu dowiadujemy się, że:

„Na wynikach z pierwszych sześciu edycji Bałtyk-Bieszczady Tour (lata 2005 – 2011) znajdziemy nazwiska zaledwie czterech kobiet. Do pionierek zaliczały się Jolanta Maślanka, Barbara Chowaniec, Beata Tulimowska i Monika Jagodzińska (na zdjęciu).
W kolejnych latach popularność BBT wśród pań rosła, aż w końcu w niedawno zakończonej IX edycji na starcie zjawiło się aż 25 kolarek, co oznacza, że niemal, co dziesiąty zawodnik mierzący się z 1008 km dystansem był kobietą.
Jak doszło do tego, że dziś kobiety na trasie BBT rywalizują z mężczyznami jak równe z równymi (Agata Wójcikiewicz oraz Katarzyna Orłowska uplasowały się w tym roku w czołowej 30tce klasyfikacji open, a Wójcikiewicz dodatkowo znalazła się na podium edycji powrotnej!) Przeczytać można w książce: www.book.1008.pl.”

Słaba głowa?

Jeśli nie położy mnie głowa to i ja stanę na starcie tej imprezy, ale na to przyjdzie czas i ja skupiam się na mojej 400-setce. Fizycznie przygotowany jest bardzo dobrze a pokonać mnie mogą jedynie błędy organizacyjne. Jestem pewien swojej siły, że w pewien sposób rezygnuje z długiego treningu tydzień przed startem, ale trening tygodniowym robię już w 80% zakresie. Odpada mi jeden rozjazd tuż przed startem no i podejmuje decyzję, że zamiast jechać z piątku na sobotę o godzinie 24: 00 przekładam start na sobotę na godzinę 18: 00 i decyduję się na jazdę praktycznie przez większość dystansu w nocy. Strategię opracowałem sam mając już doświadczenie po przejechaniu 300 km non stop i wiedząc, co może mnie czekać. Noc to większy spokój na drogach, ale za to większa koncentracja dla kolarza. Trzymać kciuki, bo to test przed eliminacjami do BBT 1008, do których chce podejść w przyszłym roku.

Ale to już było

8 lat temu Aktualnościbrevet, Brevet 200 Grodzisk Wlkp

Pierwsze powitania

Na takie dni czeka się miesiącami a nawet latami. Czujesz moment, w którym spełniasz swoje marzenia i realizujesz projekt, na który tak długo czekasz. Brevet nie był wyścigiem a w projekcie tym liczył się wyłącznie fakt ukończenia przejazdu w określonym limicie czasu. Przez cały czas trwania zapisów widniały nazwiska tylko trzech uczestników jednak tydzień przed startem lista zawodników zaczęła się powiększać a w piątek dzień przed startem dopisała się ostatnia osoba.

Do startu stanęło 16 osób z 18 zgłoszonych. Pierwsi zawitali do nas przedstawiciele Klubu Kolarskiego Fala Park z Wolsztyna. To była bardzo sympatyczna grupa osób, z którą błyskawicznie nawiązaliśmy super kontakt. Szybko na starcie zjawił się Norbert Nowak chłopak, który kolarstwo ma we krwi i którego na rowerze widzę od zawsze. Następnie swój podpis na liście startowej złożyli Piotr Lewandowski oraz Tomek Rozmiarek, którzy na berevet do Grodziska przyjechali rowerem z Poznania. A co tam taka mała rozgrzewka przed 200 km brevetem. Rakoniewice reprezentowali Katarzyna i Tomek Kowalonek. To sympatyczne małżeństwo postanowiło jechać we dwoje. Później dowiedziałem się, że Kasia chciała złamać barierę 200 km, co się jej udało a ja bardzo się cieszę, że stało się to właśnie na Grodziskim wyścigu. Z Poznania przyjechali również Pan Franciszek Majewski, który chyba, jako jedyny ukończył wcześniejsze, brevety organizowane przez Fundację Randonneurs Polska oraz Małgorzata Lewandowska. Kamieniec reprezentował Damian Popiołkiewicz, z którym miałem przyjemność porozmawiać i wspólnie umówić się na treningi. Ostatnia grupa, która licznie zagościła w Grodzisku Wlkp. to przedstawiciele Ptaszkowa. Adrianna i Tomek, którzy postanowili walczyć na tandemie oraz Łukasz i Krzysztof gotowi do pokonania 200 km na swoich, trekach.

Wystrzał startera

Tuż przed startem stałem już na parkingu gotowy do udzielenia ostatnich wskazówek. Ruszamy trasą w kierunku Grąblewa. Słyszałem w kuluarach, że wszyscy pojadą razem, ale na starcie nie było zmiłuj się. Od początku tempo było bardzo mocne. Pierwsi zaatakowali Pan Franciszek oraz Małgosia Jankowska za nimi w peletonie jechali przedstawiciele Fala Park Wolsztyn oraz Norbert (Grodzisk Wlkp.), Piotr i Tomek (Poznań) oraz Damian (Kamieniec). Trzecia grupa to Ptaszkowo i na końcu spokojnym kolumbijskim tempem Kasia i Tomek. Starałem się ich wszystkich gonić i pierwsze fotografie zrobiłem na wysokości Ptaszkowa przy stadionie. Pilotowałem grupy praktycznie przez cały wyścig, tak, aby uwidocznić wszystkich na zdjęciach. Przez kolejne kilometry nic się nie zmieniało może poza różnicami czasowymi między grupami. Na twarzach gościł uśmiech, co mnie niezmiernie cieszyło. Na rondzie w Grodzisku, Wlkp. (40km) trasy doszło to kilku pomyłek i nastąpiły małe przetasowania. Na punkt do Jabłonnej wpadają po około 1 godzinie i 40 minutach przedstawiciele Fala Park Wolsztyn oraz Norbert (Grodzisk Wlkp.), Piotr i Tomek (Poznań) oraz Damian (Kamieniec). Zjadają drożdżówki, uzupełniają płyny i ruszają dalej w trasę. Po nich z 15 minutowym opóźnieniem przyjeżdża Pan Franciszek oraz Małgosia. Nie czekają za dużo, uzupełniają płyny, biorą dwa gryzy drożdżówki i ruszają w trasę. Czekamy jeszcze godzinę i obsługujemy Kasię i Tomka oraz Ptaszkowską brygadę. Nie czekamy dłużej na punkcie tylko skrótem jedziemy w stronę Opalenicy. Beata, Marysia, Zuzia i Kuba przez Nowy Tomyśl a ja tak jak idzie trasa, aby porobić kilka ciekawych fotografii. Miałem mniej więcej obliczone, kiedy zawodnicy mogą dojechać na punkt w Opalenicy. Pierwsi wpadają Ci, którzy od początku prowadzą. Tam dowiadujemy się, że jeden zawodnik się wycofał, a drugi właśnie rezygnuje. Zachęcamy ich do tego, aby zostali, ale zdania już nie zmienią. Zresztą tempo jest bardzo mocne. Wśród nich jest Sylwia, która walczy z chłopakami jak równy z równym. Dosłownie parę minut po nich na punkt wpadają Pan Franciszek oraz Małgosia, którzy mocno pracowali i zniwelowali stratę praktycznie do zera. Grupa liderująca rusza dalej w składzie -1 a dosłownie zaraz za nimi pozostała dwójka, która będzie próbowała ich dogonić. Dopiero na mecie dowiaduję się, że w Dobieżynie popełniam błąd i puszczam kolarzy drogą szutrową. Pech chciał, że przeoczyłem jeden znak, a kilometry nie do końca się zgadzały z trasą i klops. Na początku pomyślałem, że to błąd grupy liderującą, ale niestety wszyscy pojechali tą samą trasą. Na szczęście nikt gumy nie złapał, ale było przynajmniej małe urozmaicenie. Do skrętu w Dymaczewie kolarze jechali z wiatrem, ale w kość wszyscy zawodnicy dostali na ostrym skręcie w kierunku Modrza. Zderzenie z silnym wiatrem wykończyłoby wszystkich, ale nie grodziskich brevetowców. Po przecięciu drogi 5 w Modrzu następuję ostatni postój i już tylko 38 kilometrów do mety. W czołówce jest pięciu zawodników i jedna zawodniczka. Po nich w Modrzu meldują się Pan Franciszek oraz Małgosia a ja wracam do Grodziska Wlkp., aby pogratulować pierwszej grupie, a na punkt do Modrza jedzie Beata zaopatrzyć Kasię i Tomka w brakujący prowiant. Na koniec oczywiście brevetowytm zwyczajem wszyscy zawodnicy podnoszą rower w górę i stają się brevetowcami z krwi i kości.

Ultrakolarskie święto w Grodzisku Wlkp. trwało do późnych godzin wieczornych. Teraz przyjdzie nam czekać kolejny rok na brevet „Frangens non flectes” (Zegniesz, nie złamiesz). A za rok nowe dystanse i nowa trasa tak, więc gorąco zachęcam do zmierzenia się z długim dystansem.

Strona 3 z 11«12345...10...»Ostatnia »
SPONSOR GENERALNY Cannondale
WSPÓŁPRACA Producent drzwi stalowych LOFT
drzwi stalowe
Mornel
Najpopularniejsze
Zegniesz nie złamiesz czy złamiesz nie zegniesz o to jest pytanie?
8 lat temu
880 odwiedzin
„Podróżowanie uczy skromności. Widzisz, jak niewiele miejsca zajmujesz w świecie” Gustave Flaubert
4 lat temu
864 odwiedzin
Łańcuchy i kłódki zamontowane na drzwi od lodówki…
9 lat temu
764 odwiedzin
Najnowsze wpisy
„Zawsze wydaje się, że coś jest niemożliwe, dopóki nie zostanie to zrobione.” Nelson Mandela
Rok temu
„Motywacja jest tym, co pozwala Ci zacząć. Nawyk jest tym, co pozwala wytrwać.” Jim Ryun
3 lat temu
Najnowsze komentarze
    Archiwa
    Kim jestem
    Mamy przyjemność, jako pewnie jedni z wielu posiadać pasje. Pasje, które dają nam energię do działania. Są one dla nas niczym tlen dla organizmu, bez którego nie byłoby życia. I chodź te pasje to dwa różne bieguny, bo jak można porównać bankowość i ekonomię z turystyką rowerową, to nam osobiście udało się je synchronizować. więcej ...
    Cel

    Naszą pasją stały się ultramaratony szosowe a rower stał się naszym hobby, lekarstwem na wszystko, co dzieje się do około i wierzymy w to bardzo, że w przyszłości stanie się dla nas sposobem na życie. Wdrożyliśmy plan mający na celu realizację wspólnie tego przedsięwzięcia. Nasz blog ma na celu opisywanie naszych codziennych zmagań, treningów, wyjazdów, które doprowadzą do finalizacji projektu i wspólnego ukończenia tego ultra trudnego przedsięwzięcia.

    Zostań sponsorem projektu

    Chciałbym zaproponować Państwu współudział w tworzeniu naszego projektu rowerowego poprzez umieszczenie reklamy (logotypu) Państwa Firmy na następujących nośnikach – zobacz szczegóły

    maj 2025
    P W Ś C P S N
     1234
    567891011
    12131415161718
    19202122232425
    262728293031  
    « kwi    
    2015 © Kucharczak.pl
    Facebook