W pogoni za ROWERowymi marzeniami

Kucharczak.pl

  • O nas
  • O projekcie
  • Home
  • Ultramaratony Rowerowe
  • Maratony rowerowe
  • Wyprawy rowerowe
  • Wyprawy piesze
  • Ultra Chojnik

Aktualności 126

Każdy wyścig to wojna. Każdy wyścig to walka (Fabian Cancellara)

4 lat temu Aktualności

Nowy rozdział…. nowa legenda

Po prawie dwóch latach, poszukiwaniu własnej legendy, pozostawieniu za plecami tego co niepotrzebne, zastanowieniu się nad własną przyszłością tą rowerową jak i zawodową wracamy do gry! Mocniejsi, silniejsi bardziej zdeterminowani z nowym … starym celem … no właśnie jakim?

Cel cały czas jest ten sam czyli ultramaraton kolarski Bałtyk Bieszczady Tour na dystansie 1008 km. Nie solo i nie open … tylko team! Tak dobrze przeczytaliście TEAM!

Do zespołu dołącza Beti i wspólnie w 2022r. chcemy ukończyć ten arcytrudny wyścig. Czy moglibyśmy to zrobić jeszcze w tym roku? Oczywiście, że tak tylko po co. Nie ma się gdzie spieszyć tym bardziej, że Beti dopiero w tym roku zaczęła porządnie pedałować. Pierwsze wyprawy 24 godzinne, pierwsze zmagania w jeździe nocnej … wszystko pierwsze także na spokojnie a jeśli cel jest odległy to zabawa będzie trwała dłużej.

Dlaczego tak….

Poukładaliśmy sobie życie w ten sposób, że już niczego nie musimy tylko możemy lub chcemy. Ja jestem tym szczęśliwcem, że dołączyłem do grona 4% ludzi na świecie, którzy kochają to co robią zawodowo. Co to oznacza? Że do pracy już nie chodzą tylko z dnia na dzień, z godziny na godzinę z minuty na minutę realizują swoją pasję… ekstra! Jak długo? No właśnie … powiedziane jest, że do emerytury ale jak to będzie to zobaczymy bo ze mną jest po prostu różnie. Czasami mogę wyjechać w Bieszczady….

Co opiszemy, co opowiemy, co nakręcimy?

Wszystko…. to znaczy całe nasze przygotowania. Będziemy pisać, opowiadać a za namową Piotra i firmy Mornel www.mornel.com czyli specjalistów internetowego biznesu również nagrywać. Na początek musimy przede wszystkim trenować bo za chwilę ruszamy na Mazury i jedną z najlepszych imprez ultramaratonowych w Polsce czyli Pierścień Tysiąca Jezior na dystansie 610 km. Trzymajcie kciuki za Beti, trzymajcie kciuki za nas,

Cel jest jest jeden Bałtyk Bieszczady Tour 1008r. w 2022r.

Ta ostatnia niedziela …. tirarara

6 lat temu AktualnościBBT 1008

To już jest koniec…

Ostatnio dość często cytuje piosenki więc i tym razem to zrobię. Chciałby się zaśpiewać jak w piosence Elektrycznych Gitar „To już jest koniec…” no bo tak już jest. To mój ostatni wpis na blogu. 24 sierpnia 2018r. ruszę po swoje najskrytsze marzenie. Te dwa i pół roku minęło bardzo szybko… chciałby się powiedzieć za szybko. Przepracowałem to w sposób dość intensywny ale nie profesjonalny. Dobrze się tym całym czasem bawiłem. Wystartowaliśmy w międzyczasie w wielu fantastycznych wyścigach, poznaliśmy wiele ciekawych osób gdzie te znajomości przetrwały do dnia dzisiejszego. Było naprawdę ciężko ale fajnie.

Przypomnienie…

Zaczęliśmy od dwóch brewetów w Pomiechówku na dystansie 200 km na rozpoczęcie i zakończenie sezonu. W międzyczasie sam zrobiłem dystans 300 km i 400 km tak wokół komina. To były początki i rok 2016r. W roku 2017r. ukończyłem już pierwszy wyścig czyli Pierścień Tysiąca Jezior na dystansie 610 km i tym samym zrobiłem kwalifikacje do Bałtyk Bieszczady Tour 1008. Dodatkowo też pokręciłem się wokół komina ale drugą cześć sezonu po zakończeniu PTJ już sobie odpuściłem. Mocno popracowałem w zimę na przełomie roku 2017 i 2018r. i tym samym mocniej zaatakowałem sezon 2018r. Zaczęło się od Tour De Siesia na dystansie 350 km ale z mocnymi przewyższeniami. Trzy tygodnie później zameldowałem się na starcie maratonu Pięknych Zachód na dystansie 510 km organizując dzień wcześniej punkt kontrolny w Grodzisku dla dystansu 1001 km i 1900 km. Następnie odczekałem miesiąc i ponownie pojechałem na Pierścień Tysiąca Jezior gdzie dystans 610 km pokonałem w czasie lepszym do roku poprzedniego urywając 1,5 godziny. Na koniec rzutem na taśmę wystartowałem w Maratonie Kórnickim na dystansie 300 km.

Wszystkie te maratony były tylko prologiem, przygotowanie do tej jednej jedynej imprezy na starcie której stanę 24.08.2018r.

Głowa boli, głowa pęka…

Fizycznie czuję się przygotowany. Waga spadła do 86 kg i forma ewidentnie jest. Nie wiem tylko dlaczego gdzieś z tyłu głowy pojawia się strach, lęk jakaś wewnętrzna słabość. Im bliżej startu zaczynam zadawać sobie pytania czy dam radę czy jestem przygotowany. Co się stanie jak pęknę gdzieś w trakcie jazdy. To wszystko ryje mi głowę strasznie i właśnie takich myśli powinienem się wystrzegać bo to niewątpliwe oznaka słabości. Niestety to nie jest gra komputerowa, że jak w międzyczasie coś się nie uda to będę mógł zrobić reset i zacząć wszystko od początku. Do zyskania nie ma nic ale do stracenia jest bardzo dużo. Wiele pytań sobie zadaję czy wybrałem odpowiednią gadzinę, dzień, czy batony będą odpowiednie czy pić wodę czy izotona czy ubrać się na krótko czy na długo. Mam kurwa wrażenie, że sam narzucam sobie ogromną presję, która zaczyna mi ciążyć.

Z drugiej strony, to jest tak jak z przygotowaniem się do egzaminu do szkoły czy na studia. Dwa, trzy dni przed wydaje Ci się nic nie wiesz. Uczysz się, powtarzasz a do głowy nic nie wchodzi. W końcu zaczynasz wątpić a dzień przed egzaminem masz taką sraczkę, że wytrzymać nie możesz. Jeszcze przed wejściem na salę uczysz się, powtarzasz licząc na to że jeszcze się nauczysz… ale prawda jest taka, że gówno! Ty już wszystko umiesz, co więcej umiałeś to już trzy dni temu… i jak tylko wchodzić na salę i słyszysz pytania walisz do nauczyciela z odpowiedziami jak z armaty… jesteś najlepszy!

Po prostu ELITA!

Mam nadzieję, że podobnie będzie ze mną w piątek! Przeczekam start gdzie sraczkę będę miał na całego. To odliczanie, zdjęcia, gadanie! Jak tylko ruszę i po rozjeździe będę już sam (jadę na solo) wszystko już się poukłada. Dupa w siodełko się wkomponuje, złapie się odpowiedni rytm a ja będę po prostu jechał swoje. Wyłączę się ze wszystkiego. Nie będę myślał o niczym tylko posuwał się będę od punktu do punktu pokonując kolejne kilometry. I niech adrenalina trzyma mnie jak najdłużej abym do mety przyjechał jako zwycięzca. Po prostu ELITA!

Na Kórnicki z partyzanta…

6 lat temu AktualnościKórnicki Maraton Rowerowy, Maraton Kórnicki

Kórnicki luz…

Na Kórnicki Maraton Rowerowy jadę z tak zwanego „partyzanta” na ostatnią chwilę. I chociaż w pierwszej chwili, w pierwszym odruchu decyduję się na start na 500 km to szybko zmieniam decyzję i zmniejszam ten dystans do 300 km. Jednak z mądrzejszych decyzji w tym całym galimatiasie. Co tam trzysta … przepalę trochę nogę, popałuję się trochę i wieczorkiem będę już w domu i tak się też stało ale od początku…

Dzień przed startem tak od niechcenia wpycham w siebie trochę browarka… jakieś cztery butelki tak dla lepszego nawodnienia i dla spokojnego luzu… do tego jajecznica i rano „sraczka” murowana… pierwszy strzał w domu… drugi na szybko na Orlenie i jest już po kłopocie. Na start wpadam na ostatnią chwilę ale nie napinam się mocno… odprawę techniczną też raczej zbywam kosztem dłuższego spania więc tak naprawdę nic nie wiem… tylko trasę mam wgraną w GPS więc powinno wystarczyć… Zresztą trasa znana bo wszystko idzie dookoła mojego komina.

Wycofka w głowie…

Strzał i lecę. Pierwszy raz w grupie zaczynam początek przez około 8 km do startu wspólnego na rynku w Kórniku. Tam zdjęcie… jedno, drugie i kolejny strzał już na start ostry. Po dziesięciu minutach jadę już sam bez napinania się… moje klimaty. Mosina, Stęszew, Buk i jakoś idzie tylko pogoda nie dopisuje. Na dworze jest taka patelnia, że jajecznicę można było zrobić na masce samochodu. Dalej Opalenica i …. Orlen za Opalenicą i pierwszy spokojny postój. Zapasy wody, kawa i fajka i „lecim” dalej. Średnia jakieś 26 km/ h więc nawet sam nie za bardzo wierzę w to co się dzieje.

Eh… po drodze jak już jestem w Nowym Tomyślu to wlecę do Pawła. Zajmuje mi to dosłownie pięciu minut i za chwilę jestem już na siodle w drodze przez centrum miasta, a że mieścina nie jest duża to po kolejnych dziesięciu minutach melduję się na „starej dwójce”. To gdzieś 90 km więc dopada mnie pierwszy kryzys. „Patelnia” jest tak duża, że głowa mi się gotuje. Jedna, druga, trzecia butelka wody na głowę z pobliskiej stacji i idę dalej… już w trupa.

Na około 140 km podejmuję decyzję, że na kolejnym punkcie w Wolsztynie się wycofuję. Nie ma co się piłować w taką pogodę, a że do domu będę miał jakieś 20 km to decyzja przychodzi mi bardzo łatwo. Średnia trochę spada a to ewidentnie przyczyna braku siły. Po raz kolejny staje w sklepie. Tankuję się do pełna… znowu fajka … cola i znowu do przodu. Przed Powodowem tak jakby wrócił z zaświatów. Znowu średnia wysoka i do Wolsztyna jakieś 4 km także to pewnie już wycofanie zrobiło w głowie swoje.

Nafutrowany i do przodu…

Punkt Wolsztyn… obiadek ale tylko mięso bo „pyrki” jakieś rozgotowane były a po sałatce bałem się, że z brzucha wszystko na luźno może wyskoczyć. Znowu woda i w odstępie kolejnych kilkunastu minut fajka. No i decyzja… Na trawie leży grupa zawodników, którzy jeszcze przed Opolnicą minęli mnie jak polskie Pendolino. Na PK wyglądali jak „Piękna Helena” napędzana parą. Myślą, grzebią się, dzwonią do żony… już to przerabiałem.

A ja co… dzida lecę do Wielichowa cały czas po trasie. Stamtąd do domu mam raptem jakieś 12 km więc jeszcze głowa się zastanawia. Ale tak jakbym siły odzyskał więc mówię sobie a co tam… Wilkowo Polskie, Śmigiel, Dolsk, i Śrem i jedną nogą jestem już na macie. Droga bez historii ale tą część po 180 km jechało mi się dużo, dużo lepiej. Kończę ten start z czasem około 16 godzin. Nie jest źle patrząc na upał, kilka piwek dzień wcześniej i ogólny brak chęci.

O drugiej już smacznie śpię w łóżeczku a rano kawa już u mnie na tarasie…. Tak to powinno wyglądać.

Dużo, grubo i tłusto…

6 lat temu AktualnościBBT 1008, KROSS 5.0, Maraton Kórnicki, Rafał Pniewiski

Ostatni sprawdzian przed BBT 1008

Ostatni sprawdzian przed BBT 1008 przede mną, ale nadal mi się nie chce jeździć. Czym to jest spowodowane to nie wiem… brak motywacji, może te upały (STOP! Już był gagatek co brak formy zrzucał niedzielnymi upałami) … Cieszę się, że jest jeszcze trochę startów i tak naprawdę tam można szlifować swoją formę … po prostu startowo.

Tak, tez stało się i tym razem i to nie bez ogromnej pomocy Johnego, który zna wszystkich i wszędzie i przy okazji wydębił dla mnie miejsce w Maratonie Kórnickim. Najpierw miała być 500-tka, ale gdy emocje już opadły i pomyślałem sobie, że dwa tygodnie przed najważniejszym startem nie ma co się żyłować to przepisałem się na 300-tkę… eh trasa koło mojego „fyrtla” więc tym bardziej będzie fajnie. Praktycznie około 250 km tej trasy objechałem z większymi lub mniejszymi przerwami także będzie fajnie. Dobre miejscówki na fajeczkę i piwko… bezalkoholowe są mi znane więc pojadę dość spokojnie i bez stresu. Zresztą co tutaj się stresować jak to tylko 300 km.

Coś poruszać się musiałem bo znowu zaczęła mi się „opona pojawiać”… kurde czy ja kiedykolwiek się wycieniuję… chyba nigdy chociaż waga w pewnym momencie pokazała 85,9 gdzie jeszcze na początku maja było pod 93 kg. Dobrze zrobiona robota, mniej hasła „grubo i tłusto” no i może trochę fajeczki pomogły choć jeszcze z tymi paskudami się nie uporałem.

Na niedzielę turystyki…

W niedzielę turystycznie, klasycznie moim nowym rowerkiem marki KROSS 5.0. Fajne cacko za niewielkie pieniądze… to raz, a dwa to mamy już takie same rowery z Betką także w trasie wygląda to dość fajnie. Z drugiej strony kupiłbym może 7.0 ale narażałem się na komentarze, chociaż nie mówię, że takie mogłyby być – a dlaczego ja mam numer 5.0 a Ty 7.0. Masz lepszy model? Siłą rzeczy wolałem tego typu pytań unikać i mamy takie same … i już. Niestety na pierwszy raz 70 km to dużo nie jest ale rower nie jest ustawiony… siodło, pedały, bloki, buty itp. I klops gotowy. Po 20 km bolał mnie Achilles w lewej jak i prawej nodze i już wiedziałem, że to przez złe ustawienia roweru … stary wyjadacz już jestem… ale lecieliśmy powolutku ze średnią 15 km/h w kierunku Wolsztyna. Taki wyjazd można powiedzieć bez historii. Basen, jezioro, piwko i do domu. Rower przetestowany!

Buk – Stęszew czyli trakt dla kolarzy

Wracając jeszcze do tego „Kórnickiego” to on tez trochę wyjaśni. Oby tylko takiej „lampy” nie było. Temperatura 35 stopni to lekka przesada. Zresztą na liście startowej będzie kilka znajomych twarzy to i może ta temperatura nie będzie aż tak przeszkadzać. Tu się pogada, tam się pogada i po sprawie. A jadę… jadę pierwszy raz z myślą, że jak nie będzie mi się chciało a istnieje takie prawdopodobieństwo to się wycofam i pojadę do domu. Nie, że jestem leniwy bo jazda sprawia mi nadal ogromna frajdę. Chodzi o to, że jeśli gdzieś tam mocno zaboli, szczyknie to nie będę ryzykował większej kontuzji tylko dom, basen i odpoczynek. Ciekawi mnie też jak poradzi sobie Rafał Pniewiski na swojej „poziomce” śmigający pomiędzy tymi Tirami na starej „dwójce” lub w koleinach na trasie Stęszew – BUK? To jest chuj… pytanie jak my wszyscy sobie tam poradzimy… oby tylko cześć tych kolarzy nie odbiła nad Strykowskie i tam delektowała się dalszą jazdą ale na rowerze wodnym… dobra trochę przesadzam ale po drodze trochę tych jezior będzie także opcji do zmiany planów na ten sobotni dzionek będzie… a w niedzielę pewnie znowu basen… a co tam kto bidnemu zabroni bogato żyć a jak będzie bieda to nad jezioro pobawić się sinicami…. 🙂

Łe… no i nasz maraton. A to poszło pełna parą. Na liście jakieś 28 osób…. Więc pod względem osobowym imprezka na pewno się uda. Co do samej organizacji to jest to jedna wielka niewiadoma. Można na dzień dzisiejszy powiedzieć, że wszystko jest dopięte na ostatni guzik… walczymy, pracujemy, działamy a czasu ciągle mało.

Strona 5 z 32« Pierwsza«...34567...102030...»Ostatnia »
SPONSOR GENERALNY Cannondale
WSPÓŁPRACA Producent drzwi stalowych LOFT
drzwi stalowe
Mornel
Najpopularniejsze
Zegniesz nie złamiesz czy złamiesz nie zegniesz o to jest pytanie?
8 lat temu
880 odwiedzin
„Podróżowanie uczy skromności. Widzisz, jak niewiele miejsca zajmujesz w świecie” Gustave Flaubert
4 lat temu
864 odwiedzin
Łańcuchy i kłódki zamontowane na drzwi od lodówki…
9 lat temu
764 odwiedzin
Najnowsze wpisy
„Zawsze wydaje się, że coś jest niemożliwe, dopóki nie zostanie to zrobione.” Nelson Mandela
Rok temu
„Motywacja jest tym, co pozwala Ci zacząć. Nawyk jest tym, co pozwala wytrwać.” Jim Ryun
3 lat temu
Najnowsze komentarze
    Archiwa
    Kim jestem
    Mamy przyjemność, jako pewnie jedni z wielu posiadać pasje. Pasje, które dają nam energię do działania. Są one dla nas niczym tlen dla organizmu, bez którego nie byłoby życia. I chodź te pasje to dwa różne bieguny, bo jak można porównać bankowość i ekonomię z turystyką rowerową, to nam osobiście udało się je synchronizować. więcej ...
    Cel

    Naszą pasją stały się ultramaratony szosowe a rower stał się naszym hobby, lekarstwem na wszystko, co dzieje się do około i wierzymy w to bardzo, że w przyszłości stanie się dla nas sposobem na życie. Wdrożyliśmy plan mający na celu realizację wspólnie tego przedsięwzięcia. Nasz blog ma na celu opisywanie naszych codziennych zmagań, treningów, wyjazdów, które doprowadzą do finalizacji projektu i wspólnego ukończenia tego ultra trudnego przedsięwzięcia.

    Zostań sponsorem projektu

    Chciałbym zaproponować Państwu współudział w tworzeniu naszego projektu rowerowego poprzez umieszczenie reklamy (logotypu) Państwa Firmy na następujących nośnikach – zobacz szczegóły

    maj 2025
    P W Ś C P S N
     1234
    567891011
    12131415161718
    19202122232425
    262728293031  
    « kwi    
    2015 © Kucharczak.pl
    Facebook