W pogoni za ROWERowymi marzeniami

Kucharczak.pl

  • Kim jestem
  • O projekcie
  • Sponsorzy
  • Kontakt
  • Home
  • Maratony rowerowe
  • Ultramaratony Rowerowe
  • Wyprawy rowerowe
  • Project Manager

Brevetem W Miechowie 1

Daj mu spokój czarny

6 lat temu Aktualnościbrevet, brevetem w Miechowie

„Czysta… w Miechowie”

Na takie dni czeka się długo, czasami bardzo długo, aby zrealizować coś, co jeszcze pod koniec zeszłego roku było tylko moim marzeniem. To wszystko miałem już gdzieś w głowie poukładane, ale brakowało tylko konkretnego terminu. Ten przyszedł spontanicznie a ja za datę pierwszego wyjazdu powyżej 300 km wybrałem sobotę 30 lipca 2016r. Kłóciło się to z brevetem w Miechowie, ale te kwestie wyjaśnione zostały w poprzednim wpisie i nie ma, do czego wracać. Chociaż jest? Cieszę się, że te niepokoje związane z dniami młodzieży były tylko wymysłem mojej wyobraźni i wszystko zakończyło się pozytywnie. W takim razie trzeba zadać sobie pytanie czy nie żałuję, że nie pojechałem do Miechowa? Po części tak, chociaż wiem, że jeszcze tam się zjawię z drugiej strony względy finansowe cały czas pozostały.

W piątek czekała mnie wizytacja u mojej dietetyczki. Oktawia Kowala dba o to, aby miał odpowiednią wagę – powoli ją redukował oraz aby sił mi wystarczyło zarówno na pracę jak i na trzy, cztery treningi w tygodniu. Wszystko wyszło zgodnie z planem, więc zostało już same przygotowanie do wyjazdu.

„Czysta… w Grodzisku”

Dzień wcześniej przygotowałem sobie rower, sprzęt, ubiór oraz trochę jedzenia. W sobotę z rana wyruszyłem zaraz o świcie gdyż planowałem wyjazd na około 13 godzin, więc nie chciałem do domu wracać w godzinach wieczornych. Jazda z samego rana rowerem jest fascynująca. Wszystko budzi się do życia a na drogach jest spokój jak nigdy. Na początku w Grodzisku trochę pokropiło, ale potem już starałem się uciekać przed chmurami, w czym pomagał mi lekko wiejący wiatr w plecy. Czułem się pewnie, byłem mocny, podbudowany i zmotywowany do tego, aby w sposób naturalny poradzić sobie z tym dystansem. Przejeżdżałem kolejno Opalenicę, Duszniki, Ostroróg kierując się do Czarnkowa, Trzcianki, aby pierwszą część trasy (138km) zakończyć we Wałczu. Odczuwałem trochę zmęczenie – naturalna rzecz, ale nie na tyle, aby nie poradzić sobie z drugą częścią trasy. Niestety ta pewność siebie zaczęła mnie gubić. Wyjeżdżając z Wałcza uzupełniłem jeszcze bidony i wypiłem małą kawkę na dobry początek drugiej części mojej trasy. Tak jak 30 kilometrów przed Wałczem do pokonania miałem wzniesienia tak na powrocie ten sam odcinek miałem do pokonania z górki. Niestety nie była to przyjemna jazda. Około południa wzmógł się mocny wiatr, który mocno dawał mi w kość. Irytowało mnie to bardzo gdyż nie lubię tego typu pogody tym bardziej, że pod wiatr wracałem już do samego domu. Trasa była mi dobrze znana, ale z minuty na minutę coraz bardziej słabłem. We Wałczu minął mnie jeden z kolarzy, który również w tym dniu pokonywał podobny dystans. Był naprawdę mocny, co było widać. W mgnieniu oka zniknął z mojego radaru i nadal jechałem solo. Z tym samym kolarzem przyszło mi się spotkać w Czarnkowie, czyli 40 km dalej, ale jak to się stało to do teraz tego nie wiem. Zamieniliśmy parę zdań i już razem ruszyliśmy w dalszą podróż. To nie był dobry pomysł z mojej strony i wiedziałem, że będę go zwalniał. Wspinając się na wzniesienia w Czarnkowie jeszcze na mnie poczekał, ale potem już się rozstaliśmy tak szybko jak się poznaliśmy i znowu jechałem sam. Bardzo chciałem zjechać z ruchliwych tras, ale stało się to dopiero w Obrzycku gdzie dalej kierowałem się już w stronę Dusznik. Na 230 km mojej wyprawy przyszły moje pierwsze poważne kryzysy. I to nie takie gdzie bolała mnie ręka, noga czy tyłek tylko takie gdzie po głowie chodziła mi rezygnacja. Mocno opadłem z sił do tego stopnia, że musiałem na spokojnie usiąść i kilka minut odpocząć. Teraz po zakończeniu wyjazdu, gdy głowa już ochłonęła wiem, jakie popełniłem błędy, ale o tym później. Ten odpoczynek to była dobra okazja do podładowania baterii w nawigacji i zjedzenia ostatniego batona energetycznego, jaki mi został. Ruszyłem znowu w trasu, ale kryzys nie minął on dopiero nadchodził i tak naprawdę dopadł mnie na poboczu około 2 kilometrów przed Sękowem.

Czarne… białe…

Usiadłem na poboczu. Nogi miałem jak z waty. Byłem piekielnie głodny, ale w plecaku była pustka. Nie chciało mi się nic a tym bardziej jechać na rowerze. Czułem się jakbym na jednym ramieniu miał małego diabełka a na drugim aniołka. Obie te postacie notorycznie się przekrzykiwały w swoich racjach a ów głosy przechodziły przez moją głowę.

Diabełek jak mantra powtarzał – Maciej daj sobie spokój z tymi rowerami. Szkoda czasu. Czy nie lepiej Ci było jak pod płotem zjadłeś cztery rogate i do tego wciągnąłeś paczkę papierosów? Grilla można było zrobić i się wyluzować.

Na to słychać było głośne krzyki Aniołka – Daj mu spokój czarny!!! Nie widzisz, że on kształtuje swój charakter, że ma cele do zrealizowania! Jeśli teraz się podda to poddawać się będzie zawsze przy próbie realizacji każdego projektu.

Czarny cały czas krzyczał nie dając sobie wytłumaczyć – kształtować charakter można pijąc browary i leżąc na kanapie…

Nie mogłem już dłużej tego słuchać. Czarny męczył mnie cały czas, aż w końcu pewnym ruchem ręki strzepnąłem go z ramienia i powiedziałem do siebie stanowczym głosem – Wsiądź na ten pieprzony rower i zrealizuj cel, który sobie założyłeś. Dość beczenia tylko jazda do przodu. Jeden ruch korby i drugi ruch korby i tak do przodu.

Udało się. Ta wewnętrzna motywacja mi pomogła. Przed Dusznikami zjadłem jeszcze obiad, który dał mi tyle energii, aby dojechać do domu. Za Dusznikami a bliżej Buku to tak jakbym był już w domu. Na koniec jazda do Kotowa, którą potraktowałem, jako rozjazd i czas zakończyć tą przygodę.

Długi dystans zweryfikował wiele

Statystyki nie powalały na kolana, ale jak na pierwszy raz to byłem zadowolony głównie z tego, że spróbowałem i w taki czy inny sposób dałem radę. Następny razem a taki na pewno będzie będę bogatszy w doświadczenia z tego pierwszego razu. Co mnie zgubiło to pewność siebie i brak pokory. Byłem wręcz pewien, że zrobię to w 12 godzin. Mało wypitych płynów w trakcie jazdy i mało kalorii spowodowało, że tak mocno opadłem z sił. To była świetna przygoda, ale też dobra nauczka na przyszłość. Można powiedzieć, że długi dystans zweryfikował wiele, ale na pewno nie spowodował tego, aby się poddał. Dostałem jeszcze większego kopa do pracy i wiara w to, że ukończę BBT 1008 w 2018r. z dobrym wynikiem cały czas się we mnie tli.

SPONSOR GENERALNY Cannondale
WSPÓŁPRACA Producent drzwi stalowych LOFT
drzwi stalowe
Mornel
Najpopularniejsze
Łańcuchy i kłódki zamontowane na drzwi od lodówki…
7 lat temu
628 odwiedzin
Zegniesz nie złamiesz czy złamiesz nie zegniesz o to jest pytanie?
6 lat temu
544 odwiedzin
„Podróżowanie uczy skromności. Widzisz, jak niewiele miejsca zajmujesz w świecie” Gustave Flaubert
2 lat temu
483 odwiedzin
Najnowsze wpisy
Zapisy na 8. Grodziski Maraton Rowerowy (Brevet)
5 mc. temu
„Motywacja jest tym, co pozwala Ci zacząć. Nawyk jest tym, co pozwala wytrwać.” Jim Ryun
10 mc. temu
Najnowsze komentarze
  • Z kopyta na Sianożęty... - Kucharczak.pl - Pierścień Tysiąca Jezior – ostatni przystanek przed stacją „marzenia”.
  • Kamil - Zegniesz nie złamiesz czy złamiesz nie zegniesz o to jest pytanie?
  • Od czego by tu zacząć? Najlepiej od początku… tylko nie ma początku ani końca tylko działanie… - Kucharczak.pl - Brak treningów to tak jakbym nie żył… !!!
Archiwa
Kim jestem
Mamy przyjemność, jako pewnie jedni z wielu posiadać pasje. Pasje, które dają nam energię do działania. Są one dla nas niczym tlen dla organizmu, bez którego nie byłoby życia. I chodź te pasje to dwa różne bieguny, bo jak można porównać bankowość i ekonomię z turystyką rowerową, to nam osobiście udało się je synchronizować. więcej ...
Cel

Naszą pasją stały się ultramaratony szosowe a rower stał się naszym hobby, lekarstwem na wszystko, co dzieje się do około i wierzymy w to bardzo, że w przyszłości stanie się dla nas sposobem na życie. Wdrożyliśmy plan mający na celu realizację wspólnie tego przedsięwzięcia. Nasz blog ma na celu opisywanie naszych codziennych zmagań, treningów, wyjazdów, które doprowadzą do finalizacji projektu i wspólnego ukończenia tego ultra trudnego przedsięwzięcia.

Zostań sponsorem projektu

Chciałbym zaproponować Państwu współudział w tworzeniu naszego projektu rowerowego poprzez umieszczenie reklamy (logotypu) Państwa Firmy na następujących nośnikach – zobacz szczegóły

marzec 2023
P W Ś C P S N
 12345
6789101112
13141516171819
20212223242526
2728293031  
« paź    
2015 © Kucharczak.pl
Facebook